
Róże Sephora: abricot plaisir, corail frisson, rose rebelle
Rumieniec na policzkach jest dla mnie niezbędnym elementem makijażu. Takich kosmetyków mam wiele, jednak niektóre leżą, czekając niemal na łaskę użycia. Róże Sephora stosuję prawie codziennie. Mam nr 1, 4 i 6. Pierwszy to matowy czysty, słodki róż. Stosuję go jedynie na tzw. jabłuszka na policzkach. Nr 4 to najpiękniejsza brzoskwinia jaką miałam. Nasyca kolorem, rozświetla, dodaje zdrowego kolorytu. Zawiera drobinki, które nie są nachalne, a w słońcu pięknie się mienią, co widać na ostatnim zdjęciu. Ten bardzo często używałam późną wiosną tego roku. To jest mój ulubiony i numer jeden wśród wszystkich produktów jakie posiadam do zaznaczania policzków. Ostatni, nr 6 ma brązowo złoty odcień, również z drobinkami. Lubię go używać wcześniej mocniej zaznaczając linię pod kością policzkową matowym bronzerem.

Róże Sephora mają opakowania całkiem solidne, łatwe w otwarciu. Zajmują mało miejsca w kosmetyczce. Ten środkowy mam zawsze w zestawie podróżnym.
Edit: solidne, ale do czasu, wszystkie róże niestety straciły wieczka.
W regularnej cenie róże sephora kosztują 39 zł, jednak np. abricot plaisir kupiłam na wyprzedaży za 10 zł. Cena regularna także nie jest wysoka patrząc na wydajność tych kosmetyków, myślę, że śmiało można w nie zainwestować lub skorzystać z dobrej promocji, a takich w sephorze pełno i co chwila.


Trwałość zależy od podkładu i pudru. Na dobrze zmatowioną twarz wytrzymuje cały dzień. Jednak zwracam uwagę, iż nie mam problemu z nadmiernym świeceniem się skóry, zwłaszcza na policzkach nie ma to w ogóle miejsca, więc wszystko zakeży od 'podstawy’ na co róże sephora są nałożone.
Róże sephora mają aksamitną, miękką teksturę, łatwo nabiera się je na pędzel. Używam pędzla do różu skośnego lub owalnego, a róż koralowy coral frisson aplikuję pędzlem do bronzera Sephora nr 43. Nie tworzą się smugi, całość bardzo dobrze stapia się ze skórą pokrytą podkładem i pudrem.
Lubię je i myślę, że długo będą mi towarzyszyć w makijażu codziennym 🙂
Pozdrawiam
Treść z archiwalnej wersji strony, stworzona przez autora bloga.
2 Comments
Może ktoś się z tym jeszcze nie spotkał, dlatego podrzucam
Moim zdaniem takiej treści lepiej nie omijać. Jest po prostu cenna