Kremowe korektory zazwyczaj stosowane są punktowo do kamuflowania zmian na skórze. Rzadko mają formułę, która nadaje się do tuszowania cieni pod oczami. Koniecznie chciałam spróbować korektora kremowego Bobbi Brown. To jest mój pierwszy produkt tej marki, ale na pewno nie ostatni. Mimo cen i dostępności – warto.

Tajemnica piękna firmy Bobbi Brown, która nadaje twarzy świeżego i wypoczętego wyglądu to bazujący na żółtym kolorze korektor dopasowujący się do naturalnego koloru cery i doskonale kryjący cienie pod oczami. Nowe tekstury są kremowe, bogate i bardzo lekkie oraz dają się łatwo nakładać pod oczy. Ponadto gospodarka wilgotności skóry zostaję utrzymana w odpowiednim balansie <źródło>

Korektor spełnia podstawowe oczekiwania: długo się utrzymuje na skórze, ma mocne krycie i nie zbiera się w załamaniach skóry. Ważny jest sposób aplikacji i sprawdza się tu zasada ‘im mniej tym lepiej’. Nakładam korektor opuszką palca, więcej w miejscu silniejszych zasinień. Taka aplikacja zapewnia naturalne wykończenie i średnie krycie. Przy zastosowaniu gąbeczki, bądź syntetycznego pędzelka można krycie stopniować od średniego do pełnego.Dobrze się rozciera i pod wpływem ciepła dłoni wtapia się w skórę. Nie ściera się w ciągu dnia nawet nie utrwalony pudrem. Mam odcień beżowy, który współgra z moją karnacją i podkładami, których używam. Opakowanie solidne i eleganckie, z wbudowanym lusterkiem.

Mimo, że mam suchą skórę pod oczami, korektor nie powoduje uczucia ściągnięcia. Może lekko podkreślać zmarszczki, jak widać na zdjęciu poniżej. Ale tak samo dzieje się przy stosowaniu innych korektorów kryjących, nawet przy moim ulubionym prolongwear concealer MAC. 

Pojemność: 1,4 g

Polubiłam ten korektor i chętnie będę go stosować. Ma silne krycie i długo się utrzymuje. Polecam osobom, które mają cienie pod oczami bądź inne niedoskonałości na skórze twarzy.