Kreska eyelinerem to mój ulubiony element makijażu. Dodaje wyrazistości, a odpowiedni jej kształt modeluje oko. Najbardziej lubię eyeliner’y w żelu. Płynne też mam – są bardziej praktyczne, gdyż nie wymagają dodatkowego pędzelka, a kreskę rysuje się łatwo.  

Długotrwały eyeliner GOSH kosztuje ok. 34 zł i ma pojemność 1,8 ml.

Występuję w 7 kolorach: black, grey, purple, brown, black brass, navy blue i turquoise.

Wszystkie kolory są intensywne i oprócz czarnego mają metaliczne wykończenie.

Aplikator to sztywna, smukła gąbeczka. Jest dosyć długa i giętka. Łatwo narysować cienką kreskę wzdłuż linii rzęs, graficzną jeszcze prościej. Końcówka jest długa, dzięki czemu uzyskuje się kontrolę, więc sprawdzi się nawet u osób mniej wprawionych. Jest jedna rzecz, której nie lubię przy eyelinerach w kałamarzu. Płynna formuła sprawia, że przy okazji rysowania kreski, można ‚pomazać’ sobie rzęsy. Zwłaszcza, gdy ma się je długie i podkręcone (jak ja ^^ ) Wtedy odbicie na powiece jest bardziej prawdopodobne no i przy tuszowaniu może posklejać rzęsy – ale to właściwość każdego linera w płynie.

Ma intensywny kolor i szybko zasycha. Dzięki czemu wyciągnięcie kreski ‚cat flick’ nie sprawia trudności, bo nie odbija się, nawet przy opadających powiekach kreska zachowuje swój kształt.

Przed użyciem należy go wstrząsnąć, w środku jest kuleczka, co ułatwia wymieszanie pigmentu.

Daje trwały efekt na powiekach. Formuła jest szybkoschnąca, jednak przy aplikacji każdej kolejnej warstwy, może się rolować, czy rozwarstwiać. Najlepiej jest narysować kreskę dosyć szybko. Na szczęście aplikator to ułatwia. Przy demakijażu zbija się w grudki, ale przy użyciu płynu dwufazowego usuwa się go bez problemu, nawet przy linii rzęs.

Treść z archiwalnej wersji strony, stworzona przez autora bloga.