Wstęp
Uwielbiam matowe pomadki, choć wybór odpowiedniej formuły niekiedy jest wyzwaniem. Moje usta łatwo się przesuszają, więc szukam pomadki, która nie tylko nie będzie wysuszać, ale też nie będzie sucha (ekstremalnie matowa) w formule (dzięki temu aż tak mocno nie podkreśla nierówności ust i suchych skórek). Eveline velvet matt to pomadka w płynie naprawdę godna uwagi. Mam ją w odcieniu 416 wild fuchsia. Mocny, przykuwający wzrok chłodny róż. Lubię odważne kolory. Ale jeśli jesteś po tej drugiej stronie i wolisz nudziaki, w gamie sześciu odcieni Eveline velvet matt też znajdziesz coś dla siebie.
Dlaczego akurat matowe pomadki?
Wybieram maty, bo biją na głowę klasyczne pomadki. Matowe pomadki są bardziej trwałe. I nie mam na myśli trwałości kilku godzin, ale cały dzień! Mam kilka sprawdzonych marek i produktów. Ale jak wypada pomadka Eveline pośród tak dużej i wszechobecnej konkurencji?
Eveline Velvet Matt trzyma się dzielnie na moich ustach aż do obiadu, po tym zostaje jedynie kontur. Więc wymaga zmycia i ponownej aplikacji lub zmianę look’u. Ta pomadka trwale barwi usta, więc zamiast decydować się na całodzienny mocny makijaż ust, popołudniu na resztkę pomadki nakładam błyszczyk. To połączenie fajnie podkreśla naturalny kolor ust.
Pomadka Eveline velvet matt łatwo się rozprowadza, ma mocną pigmentację, która daje pełne krycie przy jednej warstwie. Po nałożeniu odciskam nadmiar pomadki w chusteczkę.
Matowe pomadki – Moja opinia
Możecie mi wierzyć lub nie, ale pomadkę Eveline velvet matt lubię bardziej niż słynne bourjois rouge edition velvet. Ma formułę bardziej velvetową niż matową, nie ściąga ust, nie wysusza i praktycznie nie czuć jej na ustach. Ta pomadka bardzo mi odpowiada i wiecie co? Cena też mi odpowiada, bo na pewno wiecie, że kosmetyki Eveline należą do tych niższych przedziałów cenowych i za cenę kilkunastu złotych, bodajże 15 można kupić naprawdę przyzwoity produkt.
Pozwólcie, że pominę opis opakowania, bo dla mnie jest tandentny. Choć aplikator – gąbeczka spełnia swoją rolę bardzo, bardzo dobrze.
Pamiętaj jeszcze…
Przygotuj usta pod matową pomadkę
Matowe pomadki niekiedy sprawiają więcej problemów niż pożytku. Matowe formuły potrafią nieźle przesuszyć delikatne usta, zwłaszcza takie podatne na wysuszanie i pierzchnięcie. Przed nałożeniem matowej pomadki robię peeling ust. Nadal używam peeling w pomadce Eveline, ale pewnie zauważyliście, że dałam się skusić na cukrowy peeling Evree. Oba są skuteczne i w zasadzie nie wiem, który lubię bardziej.
Idealny rysunek
Po pierwsze dobrana konturówka. Nie musi być w identycznym kolorze jak pomadka, ale fajnie jeśli jest zbliżona. Ja do tej pomadki używam konturówkę bourjois contour edition 03 alerte rose. Uwierzcie, nie ma nic brzydszego niż pomadka pozbierana w załamaniach i zmarszczkach. Nie każde usta są jędrne a skóra wokół gładka i bez skazy. Konturówka się przydaje, wiecie o tym, ja tylko przypominam 😉
Intensywne kolory wymagają precyzji i staranności. Ostatnio trafiam na pomadki w płynie, które mają fajne aplikatory, ułatwiające nakładanie pomadki. Jednak jeśli aplikator jest nieprecyzyjny lub jeśli jest na nim zbyt dużo pomadki – używam pędzelek do ust Hebe Professional, pisałam o nim <tutaj>.
Jeśli kontur ma być bardzo precyzyjny, dopracowany, przy linii warg nakładam korektor. Tak nałożona pomadka wygląda najlepiej.
Lubię matowe pomadki, ba! wręcz uwielbiam! A Wy? Jak malujecie usta? Co teraz najczęściej i najchętniej używacie?
Jeden komentarz
Jeśli tego nie wiedzieliście, to najwyższy czas, żeby uzupełnić te braki
Dla każdego, kto chce mieć głębsze zrozumienie tematu, polecam tę lekturę.