Kilka miesięcy temu w sieci wrzało od recenzji kosmetyków Glazel Visage. Robiły wrażenie sygnowane własnym imieniem palety cieni. Chciałam spróbować. Więc wybrałam się na wyspę Glazel w Gdańsku w CH Manhattan, ‘podłożyłam się pod pędzle’ i wybrałam kilka produktów, które mnie zainteresowały.
Mam cerę mieszaną, pracuję w klimatyzacji i sztucznym oświetleniu. Od podkładu wymagam trwałości, naturalnego wykończenia i ogólnego komfortu użytkowania.
Podkład Glazel ma kremową, otulającą skórę formułę. Jest gęsty, ale aplikacja jest łatwa zarówno pędzlem jak i palcami.
Podkład matujący Glazel dobrze wtapia się w skórę, jednak trzeba chwilę z nim pracować. Dopasowuje się do wielu karnacji, dzięki czemu jest uniwersalny w zastosowaniu i chętnie go używam również na klientkach, ale głównie u tych ze skórą normalną. Mimo iż ma wygładzjącą formułę na skórze odwodnionej, szorstkiej może być widoczny. Ostatnio zauważyłam, że brak regularnego peelingu sprawia, że najlepszy podkład może wyglądać fatalnie).
Podkłady znajdują się w szklanych buteleczkach, nie posiadają pompki, ale mają szpatułkę. Fajne rozwiązanie ale do czasu kiedy podkładu jest dużo wszystko jest dobrze, ale schody zaczynają się kiedy podkładu zaczyna ubywać.
Krycie ma średnie i długo się utrzymuje. Jedyne zastrzeżenie mam do odcieni. Glazel ma w asortymencie 3 kolory podkładów matujących. Posiadam odcień 1, który dla mnie jest zbyt różowy. A kolejne już zbyt ciemne. W palecie kolorów zdecydowanie brakuje bardzo jasnych odcieni.
Podkład anti – shine 39 zł
Dwa maty i dwie perły. Wszystkie cienie z palety są dobrze napigmentowane. Dosyć miękkie i miałkie. Osypywanie jest w normie, takie można zaakceptować, jest adekwatne do prasowanej formuły.
Jasny, cielisty cień chętnie stosuję na całą powiekę ruchomą. Rewelacyjnie ożywia spojrzenie i otwiera oko. Zastosowanie jest dowolone. Każdy można użyć na wiele sposobów i stworzyć wiele makijaży. Cienie perłowe lubię używać na dolną powiekę.
Nie wiem czy to zauroczenie czy już miłość. Mam tylko jeden kolor, który jest niesamowity. Cienie te mają niesamowitą formułę. Cienie wypiekane często są twarde i mogą sprawiać trudność w aplikacji. Mam takie z KOBO, lubię je choć rzadko po nie sięgam.
Cienie Glazel nie są zbyt mocno zbite, więc aplikacja jest banalnie prosta. Można je aplikować pędzlem bądź pacynką. Pigmentacja powaliła mnie z nóg. Takiego cudeńka jeszcze nie miałam J Kolor, który wybrałam to mieniące się brązowe złoto, ma fantastyczne wykończenie i idealnie przylega do każdej bazy, która znajduje się na powiece, może to być klasyczna baza pod cienie pod color tattoo. Według mnie ten cień jest obłędny. Koniecznie dajcie znać czy macie podobne zdanie.
Pojedynczy cień kosztuje 30 zł
Czyli sypkie, bardzo napigmentowane i łatwe w aplikacji produkty do makijażu oka. Można je stosować na całą powiekę jak cień, bądź wykorzystać do narysowania kreski tak jak eyelinerem – wystarczy zaaplikować go na mokro, bądź po prostu zmieszać z duraline.
Jeśli chodzi o aplikację najlepiej jest nałożyć pigment wklepując go a nie rozcierając. Dotyczy to zarówno pigmentów i cieni wypiekanych. Najchętniej stosuje je na białą i czarną bazę color tatoo. Na powiece są bardzo intensywne. Dzięki nim można stworzyć naprawdę wyraziste makijaże. Długo szukałam miedzianego pigmentu, no i znalazłam.
To są wszystkie produkty Glazel jakie posiadam. Myślę, że zaopatrzę się w więcej cieni prasowanych i pigmentów.
Używacie kosmetyków Glazel? Macie do nich dostęp? Jakie macie wrażenia i opinie? Jestem bardzo ciekawa co myślicie o tych produktach.
Pozdrawiam
Martyna
Treść z archiwalnej wersji strony, stworzona przez autora bloga.
Jeden komentarz
Twój blog zawsze mnie uszczęśliwia.
Nie mogę się doczekać kolejnych wpisów!
Ogarnięcie tematu z takim tekstem jest dużo łatwiejsze. Sprawdźcie sami